niedziela, 3 maja 2020

paranoid

Lubię tu wejść raz do roku i zobaczyć jakąś fenomenalną liczbę wyświetleń z poprzedniego tygodnia. Zastanawiam się wtedy: "kto to, do cholery, czyta?". Ktoś z bliskich przepyrał mi konto Google i trafił na tego bloga? Mój ostatni chłopak? Mój przedostatni chłopak? Mój obecny, najsłodszy Ukochany? Mój kumpel ćpun czy może kumpela ćpunka? Mama...?
Aż dostaję gęsiej skórki. Obawy, że tego bloga czyta ktoś niepowołany, odbierają mi skutecznie chęci do powrotu.
Och, psia krew.

środa, 16 maja 2018

Mam tak wiele do powiedzenia, że milczę. Chciałabym zostać wysłuchaną, ale nie wiem komu zechciałabym to opowiedzieć. Nie wiem, kto zechciałby wysłuchać. Niosę setki historii każdego gatunku, które sama sobie opowiadam i pocieszam samotne, wystraszone dziecko zabawnymi historiami z jego wcale nie-najgorszej przyszłości. Może jeśli to dziewczątko przestanie kulić się ze strachu, to i moja teraźniejszość będzie lżejsza. A może tylko dlatego jeszcze trzymam się tak dobrze, że podnoszę ją na duchu regularnie.
Jednak chciałabym zostać wysłuchaną, bo niewiele mam historii pocieszających tę małą dziewczynkę.

wtorek, 5 grudnia 2017

no elo

Wyszłam na prostą idąc drogą przez zachwycająco kolorowy las, fraktalizujące kręte ścieżki i nie widząc ani skrawka tego, co na co dzień uważam za rzeczywistość. Ciągnęłam za sobą swoje ręce długie na całą wieczność i wskoczyłam w obrazek wiszący na ścianie słysząc tylko spiralne:  wpapapadładła popopolililicjacjacja
Potknęłam się kilka razy i kilka razy sama sobie podstawiłam nogę, twarzą po betonie i wiertarką do ucha, dimetylotryptamina, można zgubić się w dywanie, przemieliłam mózg z jelitami w maszynce do mięsa nazywając to rozwojem duchowym:
- Chcesz kakakartototonynyny?

A zanim wsiadłam do rollercoastera, zakończyłam stary, beznadziejny związek, o którym pisywałam kiedyś na blogu i zaczęłam żyć po swojemu. Przez moment mi nie wychodziło, bo bez niektórych środków doznawałam przykrych skutków odstawiennych.
Wtedy przyszły do mnie małe istotki z grzybowego lasu, w którym bywałam wtedy bardzo często i pomogły mi wstać.

Chwilę później poznałam miłość życia w krainie kwasem i emką płynącej. I po sześciu miesiącach na orbicie udało się nam obojgu wrócić na Ziemię. Teraz wreszcie przyznaję: można uzależnić się od psychodelików. Mam wiele niegojących się ran, codziennie sączy się z nich kolorowy nektar. Kiedyś nazywałam to otwarciem umysłu, a teraz nie mogę powiedzieć, by w falujących ścianach i ulicach było coś więcej niż zwykłe przeżarcie.

Zakończyłam wszystkie relacje ze szkodliwymi dla mnie ludźmi, pseudoprzyjaciółmi i pospolitymi ćpunami, otwierając się na wartościowe znajomości. Niestety niewiele później po raz enty doznałam tego samego bolesnego zawodu, przekonując się, że tam gdzie są dragi, to hippisowska przyjaźń, miłość i wspólnota są tylko bajkami, i znów niewielu mam znajomych.

Po tym wszystkim jestem trochę mniej naiwna: ludzie częściej bywają źli niż dobrzy, a nawet najbardziej „świętym” środkom psychoaktywnym bliżej jest do ćpania niż do absolutu, kiedy za niewielką opłatą liczoną w pieniądzach można w piętnaście minut przeżyć milion razy własną śmierć.


czwartek, 18 sierpnia 2016

pardon


Tak sobie popatrzyłam na to, co napisałam ostatnio. Cóż, wszystko raczej marnie wygląda – raczej kiepsko się prezentuje. Takie też było i nie mogę temu zaprzeczyć. Naiwna ze mnie zagubiona kózka. Nie jestem z siebie zadowolona.
Ale mimo wszystko nie żałuję i nie mam wyrzutów sumienia.
Mogę tylko współczuć sobie samej i naprawdę współczuję. Tych zmarnowanych dni, które mogły być piękne, załamania nerwowego i rozpaczliwych prób wyjścia z samotności. Ale przecież kryształki były zawsze dobrym przyjacielem, więc doskonale rozumiem dlaczego po nie sięgnęłam. Dla tej chwili ułudy we wszechogarniającej beznadziei.
Oczywiście, że to pomaga i oczywiście, że tylko na trzy godziny. 
Nie jest łatwo w nędznym stanie przez miesiące zawodzić się na wszystkich bliskich lub nieco bliższych osobach, więc pękłam. Chociaż czuję, że mam siłę, by nie bać się samej być ze światem, to wtedy nie dałam rady.
W najczarniejszej chwili akurat miałam pod ręką wyjście ewakuacyjne świata. Ze strachu odrzuciłam wszelką pomoc
i życzliwość, i skorzystałam z tego wątpliwego asa w rękawie.

Tak to jest, małe, samotne i wystraszone dziewczynki są bardzo płochliwe.
Dobrze byłoby z tego wyrosnąć.


wtorek, 26 lipca 2016

shit happens

W poczuciu kompletnego osamotnienia, snując się po psytransach, bez nadziei na lepsze jutro, dziwiąc sama siebie, pytam kolesia:
- Po ile to MDMA?
Tak, muszę się pogodzić z życiem, muszę wziąć się w garść i zaakceptować ludzi oraz siebie, muszę zacząć ogarniać. To jedyna droga. Muszę dać radę, muszę to przeżyć, nie potrafię inaczej. Boję się własnego cienia.
- To wezmę dwa razy, a macie jakieś kartony?
W bezpieczny sposób wzbogacę się duchowo. Muszę dać radę.
- A ile mikro?
Chcę być wolna, jak moi znajomi.
- Okej, no to też dwa razy.
Będzie dobrze, kolorowo, pięknie. Wraz z moją odwagą nadejdzie wyzwolenie, wreszcie spojrzę światu w twarz.
- Dzięki, będzie zajebiście!
Tym łatwym sposobem uprzątnę mój bałagan.
Potrzebuję pomocy w wyjściu do świata.
Będę taka jak kiedyś, swobodna i nieskrępowana, bez obaw.
Chcę tylko, żeby było dobrze.
Wyjdę wreszcie z własnych ograniczeń i przezwyciężę siebie, odnajdę moc.
I choćbym szła przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę.
Przestanę się bać.


...a jednak nie pomogło.





niedziela, 12 czerwca 2016


Uwielbiam mojego chłopaka.

 Tak naprawdę to nic, że jesienią naćpany topiłeś się w kałuży.
To nic nie znaczy wobec mojej cierpliwej miłości.

Dla mnie przychodzenie na śniadanie wielkanocne pod wpływem mefedronu to tylko małe faux pas.
To, że ćpałeś go wtedy dwa miesiące świadczy tylko o twojej nieporadności. A ja jestem wyrozumiała, kochany. Twoja mama trochę się wkurwiła, ale to nic. Mamy tak mają.
Obie za tobą szalejemy.

Kto spłaci twoje pożyczki?
Ale ze mnie zapominalska, przecież twoje pożyczki same się spłacają.
To dobrze, że masz takich rodziców. Kochanych.

W przeciągu ostatniego pół roku miałeś trzy wpadki, a w ciągu byłeś przez cztery miesiące.
Można ci zaufać.
Takiego faceta potrzebuję.

Jestem gotowa znosić napady furii i narkotyki w domu. Jestem na nie odporna, chociaż poznaliśmy się na odwyku.
Wszystkie nasze spotkania, na które przyszedłeś naćpany są dowodem miłości i ja o tym doskonale wiem.

Wypełnia mnie wdzięczność za ten związek marzeń.
Nie masz pasji i znajomych, bo jesteś zbyt świetny i samowystarczalny.
Szanuję to i jestem pełna podziwu.
Szaleję za facetami którzy ciągną kreski grając w WoWa.

Nie musisz iść na leczenie, kochany.
Dasz radę.
Wiem, że będąc z tobą nie zaćpam i zrealizuję wszystkie moje plany.
Razem możemy sięgnąć gwiazd, tak jak to robiliśmy do tej pory.

Bo przecież mnie kochasz bardziej niż narkotyki.
To prawdziwe uczucie.

czwartek, 12 maja 2016

dziennie, codziennie












lecz kurwa na jarocin pojechała z hipisami