czwartek, 18 sierpnia 2016

pardon


Tak sobie popatrzyłam na to, co napisałam ostatnio. Cóż, wszystko raczej marnie wygląda – raczej kiepsko się prezentuje. Takie też było i nie mogę temu zaprzeczyć. Naiwna ze mnie zagubiona kózka. Nie jestem z siebie zadowolona.
Ale mimo wszystko nie żałuję i nie mam wyrzutów sumienia.
Mogę tylko współczuć sobie samej i naprawdę współczuję. Tych zmarnowanych dni, które mogły być piękne, załamania nerwowego i rozpaczliwych prób wyjścia z samotności. Ale przecież kryształki były zawsze dobrym przyjacielem, więc doskonale rozumiem dlaczego po nie sięgnęłam. Dla tej chwili ułudy we wszechogarniającej beznadziei.
Oczywiście, że to pomaga i oczywiście, że tylko na trzy godziny. 
Nie jest łatwo w nędznym stanie przez miesiące zawodzić się na wszystkich bliskich lub nieco bliższych osobach, więc pękłam. Chociaż czuję, że mam siłę, by nie bać się samej być ze światem, to wtedy nie dałam rady.
W najczarniejszej chwili akurat miałam pod ręką wyjście ewakuacyjne świata. Ze strachu odrzuciłam wszelką pomoc
i życzliwość, i skorzystałam z tego wątpliwego asa w rękawie.

Tak to jest, małe, samotne i wystraszone dziewczynki są bardzo płochliwe.
Dobrze byłoby z tego wyrosnąć.


wtorek, 26 lipca 2016

shit happens

W poczuciu kompletnego osamotnienia, snując się po psytransach, bez nadziei na lepsze jutro, dziwiąc sama siebie, pytam kolesia:
- Po ile to MDMA?
Tak, muszę się pogodzić z życiem, muszę wziąć się w garść i zaakceptować ludzi oraz siebie, muszę zacząć ogarniać. To jedyna droga. Muszę dać radę, muszę to przeżyć, nie potrafię inaczej. Boję się własnego cienia.
- To wezmę dwa razy, a macie jakieś kartony?
W bezpieczny sposób wzbogacę się duchowo. Muszę dać radę.
- A ile mikro?
Chcę być wolna, jak moi znajomi.
- Okej, no to też dwa razy.
Będzie dobrze, kolorowo, pięknie. Wraz z moją odwagą nadejdzie wyzwolenie, wreszcie spojrzę światu w twarz.
- Dzięki, będzie zajebiście!
Tym łatwym sposobem uprzątnę mój bałagan.
Potrzebuję pomocy w wyjściu do świata.
Będę taka jak kiedyś, swobodna i nieskrępowana, bez obaw.
Chcę tylko, żeby było dobrze.
Wyjdę wreszcie z własnych ograniczeń i przezwyciężę siebie, odnajdę moc.
I choćbym szła przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę.
Przestanę się bać.


...a jednak nie pomogło.





niedziela, 12 czerwca 2016


Uwielbiam mojego chłopaka.

 Tak naprawdę to nic, że jesienią naćpany topiłeś się w kałuży.
To nic nie znaczy wobec mojej cierpliwej miłości.

Dla mnie przychodzenie na śniadanie wielkanocne pod wpływem mefedronu to tylko małe faux pas.
To, że ćpałeś go wtedy dwa miesiące świadczy tylko o twojej nieporadności. A ja jestem wyrozumiała, kochany. Twoja mama trochę się wkurwiła, ale to nic. Mamy tak mają.
Obie za tobą szalejemy.

Kto spłaci twoje pożyczki?
Ale ze mnie zapominalska, przecież twoje pożyczki same się spłacają.
To dobrze, że masz takich rodziców. Kochanych.

W przeciągu ostatniego pół roku miałeś trzy wpadki, a w ciągu byłeś przez cztery miesiące.
Można ci zaufać.
Takiego faceta potrzebuję.

Jestem gotowa znosić napady furii i narkotyki w domu. Jestem na nie odporna, chociaż poznaliśmy się na odwyku.
Wszystkie nasze spotkania, na które przyszedłeś naćpany są dowodem miłości i ja o tym doskonale wiem.

Wypełnia mnie wdzięczność za ten związek marzeń.
Nie masz pasji i znajomych, bo jesteś zbyt świetny i samowystarczalny.
Szanuję to i jestem pełna podziwu.
Szaleję za facetami którzy ciągną kreski grając w WoWa.

Nie musisz iść na leczenie, kochany.
Dasz radę.
Wiem, że będąc z tobą nie zaćpam i zrealizuję wszystkie moje plany.
Razem możemy sięgnąć gwiazd, tak jak to robiliśmy do tej pory.

Bo przecież mnie kochasz bardziej niż narkotyki.
To prawdziwe uczucie.

czwartek, 12 maja 2016

dziennie, codziennie












lecz kurwa na jarocin pojechała z hipisami











poniedziałek, 11 kwietnia 2016



nasrałam
na wycieraczkę
koledze



naprawdę to zrobiłam


wtorek, 29 marca 2016

slowo narkomana


I


- Ćpałeś?
- Nie.
- Dlaczego masz takie źrenice?
- Jakie?
- Dlaczego są tak duże?
- Nie wiem, jest ciemno.


II 



- Ćpałeś?
- Nie.
- Dlaczego znowu masz wielkie źrenice?
- Nie wiem.
- Co ćpałeś?
- Nie ćpałem, masz paranoję. Nie oszukałbym cię.
- Masz rozbiegany wzrok i wielkie źrenice
- Jesteś nienormalna, uspokój się


III


- Ćpałeś?
- Nie.
- Ostatnio jesteś ciągle zdenerwowany.
- Jakoś tak. Daj spokój, masz jakieś jazdy.

IV


- Ćpałeś?
- Nie. Jesteś popierdolona, powiedz psychiatrze, że znowu zaczynasz świrować
- Masz wielkie oczy.
- Biorę nowe SSRI, a ty masz nierówno pod sufitem. Przecież nie oszukałbym cię.

V


- Ćpałeś?
- Nie. Zwariowałaś?
- Jeśli ćpałeś to możesz się przyznać. Najważniejsze, żebyś tego nie ukrywał. Nie będę cię obwiniać. Powiedz mi, ćpałeś?
- Nie.
- Na pewno nie ćpałeś?
- Nie ćpałem.
- Jeśli ćpałeś po ostatniej wizycie w szpitalu, to przyznaj się i jakoś sobie z tym poradzimy.
- Nie ćpałem ani razu.
- Proszę cię, powiedz mi prawdę.
- Nic nie brałem od tamtej pory. Po co miałbym ćpać?


VI


- Muszę ci coś powiedzieć. Ćpałem. Raz zaćpałem.



VII


- Powiedz mi prawdę, ile razy ćpałeś?
- Osiem.
- Tylko tyle?
- Tak, eksperymentowałem.
- Strasznie schudłeś. Ile ćpałeś?
- Osiem razy, przysięgam.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia?
- Nie. To wszystko, naprawdę.


VIII



- Od jak dawna bierzesz codziennie?
- Nie ćpałem codziennie.
- Jak długo?
- Czasami nie brałem.
- Od kiedy?
- Dwóch miesięcy.


niedziela, 20 marca 2016


Siedzę na niskim, niewygodnym foteliku. Na przeciw mnie kobieta o sympatycznie pospolitej twarzy. Uśmiecha się naiwnie i świdruje mnie wzrokiem.
- Mam dla pani zadanie... - stara się zbudować napięcie. Jakby za chwilę miało stać się coś naprawdę zajebistego.
Patrzy mi w oczy.
Już przebieram nóżkami, ach, powiedz mi, powiedz, co to za zadanie!
- To zadanie zrobi sobie pani w domu... - nie spuszcza ze mnie wzroku.
Co to może być za zadanie, co to za świetna lekcja, którą oferuje mi Narodowy Fundusz Zdrowia? Cóż to takiego...?
- Jakie to zadanie?
- Już, chwileczkę - odpowiada śpiewnym tonem. Zaczynam czuć ekscytację. Przegląda karteczki w swojej teczce. Przegląda je całą wieczność. Nagle wyciąga. Tę jedyną karteczkę. Pustą kartkę. Formatu A4. Kładzie ją na stole. I mówi:
- Proszę napisać swoje zyski i straty płynące z zażywania narkotyków.
 
No kurwa to jest jakiś żart. To jest jakiś niesmaczny żart. Czwarty raz...?

bo
twoja
terapia
to 
tylko
taki
mały
żarcik

...i wszyscy o tym wiemy. Nawet pani w poradni o tym doskonale wie. 
Bo tutaj się przychodzi po to, żeby kurator się odpierdolił.
Ta poradnia istnieje tylko dlatego, żeby wydawać alkoholikom zaświadczenia o leczeniu. 
To instytucja specjalnego przeznaczenia.
Poradnia Leczenia Papierkowego.

Czasem tylko przyplącze się ktoś taki. Niepoważny. 




sobota, 30 stycznia 2016

Albo rybki albo pipki

 „Ironia jednak polega na tym, że tym, co trzyma mnie nieustannie przy życiu, jest moja obsesja narkotykowa. To śmieszne - przez ten pierwszy pięcioipółletni okres trzeźwości nigdy nie odczuwałem potrzeby brania. Ta niekontrolowana obsesja, która towarzyszyła mi od czasu, kiedy skończyłem jedenaście lat, po prostu wtedy zniknęła. To był prawdziwy cud. Po wyjściu z pierwszego ośrodka pomysł ćpania był dla mnie kompletnie obcy. Mogłem siedzieć przez górą kokainy i nic to dla mnie nie znaczyło, miesiąc wcześniej trząsłbym się cały i pocił, a byłaby to tylko reakcja fizyczna. Ten podstępny skurwysyn zdołał wstawić nogę w drzwi, a ułatwiły mu to środku przeciwbólowe zastosowane przez lekarza.  
   Kiedy zaczęły się nawroty, nigdy nie odzyskałem tego daru bycia wolnym od obsesji ćpania.
„Blizna”, Kiedis Anthony, Larry Sloman




  



niedziela, 10 stycznia 2016

Nic nowego

 Wydaje się, jakbym od ukończenia ośrodka wcale się nie zmieniła. Pewien pułap został osiągnięty i utrzymuje się on od dłuższego czasu. Nigdy dotąd mi się to nie zdarzyło.

 Więc przekłuję sobie nos i założę duże kółko, by poczuć choćby okruch tamtej fantastycznej beztroski.
Będę malować się mocniej i mówić do lustra: wyglądasz jak młody Syd Barret w ciele kobiety.
Będę opierać się nogami i rękami.
Nie dorosnę.