piątek, 14 sierpnia 2015

Z kuchni


Z kuchni, głosem pełnym pozorowanej pokory, takim nieco bolesnym; głosem jakby chciał wmówić nam, że przejmuje się czymkolwiek w swoim plugawym życiu:

- Kurwa, nie ma nic do żarcia na szybko, BO NIE ZADBAŁEM O TO.

Z takim beznadziejnym, quasi-rapowym zaciągnięciem: "bo nie zadbałem o to, dzieciak".
Ten głos zapamiętam na zawsze. Bo nie zadbałem o to. Oświecenie o dwudziestej trzeciej: nie zadbałem. Moja wina, nie boję się do tego przyznać, widzę ile jeszcze pracy przede mną i decyduję się podjąć ten wysiłek. Popełniam błędy i mówię o tym głośno pod lodówką, bo jestem chłopak z ulicy i wiem, że jak sobie pościelisz tak się wyśpisz.

Głośny pierd.

Wiem, co znaczy być odpowiedzialnym za życie swoje i najbliższych, jestem już dorosły i przyszła pora na to, by samemu dbać o stan lodówki. Wziąć swój los we własne ręce. Skoro moja dziewczyna utrzymuje mnie od roku to czasem mogę wziąć od niej pieniądze i wybrać się do sklepu. Jestem na to gotowy.

Znowu pierd, tym razem bardziej dosadny. Westchnienie.

O ilość dragów zadbałem, o wysranie się zadbałem, a o to jakoś nie.
Jutro kupię bułki i szynkę, i będę mógł odpowiedzialnie spać do dwudziestej pierwszej, a potem grać do świtu.