czwartek, 10 kwietnia 2014

Do domu...

Nie byłam tam od roku. To dla mnie długo. Oczywiście na początku tęskniłam, gryzłam ściany w tym amoku. Takie chyba są początki dobrego - paskudne. Na początku wiele myślałam o moim mieście. Na początku żyłam w żałosnym przeświadczeniu, że to El Dorado.
Ale teraz się boję.
Muszę bezustannie się uspokajać, będzie dobrze, musi być dobrze. To zależy ode mnie, od nikogo innego. Dam radę. Wrócę dumna i trzeźwa. Jadę po to, by móc stać się silniejszą. I jeśli będzie potrzeba będę powtarzać to bez przerwy, będę motywować się do porzygu. Mam narzędzia w rękach i nie zabraknie mi odwagi. Będę szukać pomocy, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Razem z lojalnym (wreszcie) składem: damy radę.