niedziela, 20 marca 2016


Siedzę na niskim, niewygodnym foteliku. Na przeciw mnie kobieta o sympatycznie pospolitej twarzy. Uśmiecha się naiwnie i świdruje mnie wzrokiem.
- Mam dla pani zadanie... - stara się zbudować napięcie. Jakby za chwilę miało stać się coś naprawdę zajebistego.
Patrzy mi w oczy.
Już przebieram nóżkami, ach, powiedz mi, powiedz, co to za zadanie!
- To zadanie zrobi sobie pani w domu... - nie spuszcza ze mnie wzroku.
Co to może być za zadanie, co to za świetna lekcja, którą oferuje mi Narodowy Fundusz Zdrowia? Cóż to takiego...?
- Jakie to zadanie?
- Już, chwileczkę - odpowiada śpiewnym tonem. Zaczynam czuć ekscytację. Przegląda karteczki w swojej teczce. Przegląda je całą wieczność. Nagle wyciąga. Tę jedyną karteczkę. Pustą kartkę. Formatu A4. Kładzie ją na stole. I mówi:
- Proszę napisać swoje zyski i straty płynące z zażywania narkotyków.
 
No kurwa to jest jakiś żart. To jest jakiś niesmaczny żart. Czwarty raz...?

bo
twoja
terapia
to 
tylko
taki
mały
żarcik

...i wszyscy o tym wiemy. Nawet pani w poradni o tym doskonale wie. 
Bo tutaj się przychodzi po to, żeby kurator się odpierdolił.
Ta poradnia istnieje tylko dlatego, żeby wydawać alkoholikom zaświadczenia o leczeniu. 
To instytucja specjalnego przeznaczenia.
Poradnia Leczenia Papierkowego.

Czasem tylko przyplącze się ktoś taki. Niepoważny.