Wydaje się, jakbym od ukończenia ośrodka wcale się nie zmieniła. Pewien pułap został osiągnięty i utrzymuje się on od dłuższego czasu. Nigdy dotąd mi się to nie zdarzyło.
Więc przekłuję sobie nos i założę duże kółko, by poczuć choćby okruch tamtej fantastycznej beztroski.
Będę malować się mocniej i mówić do lustra: wyglądasz jak młody Syd Barret w ciele kobiety.
Będę opierać się nogami i rękami.
Nie dorosnę.