czwartek, 18 sierpnia 2016

pardon


Tak sobie popatrzyłam na to, co napisałam ostatnio. Cóż, wszystko raczej marnie wygląda – raczej kiepsko się prezentuje. Takie też było i nie mogę temu zaprzeczyć. Naiwna ze mnie zagubiona kózka. Nie jestem z siebie zadowolona.
Ale mimo wszystko nie żałuję i nie mam wyrzutów sumienia.
Mogę tylko współczuć sobie samej i naprawdę współczuję. Tych zmarnowanych dni, które mogły być piękne, załamania nerwowego i rozpaczliwych prób wyjścia z samotności. Ale przecież kryształki były zawsze dobrym przyjacielem, więc doskonale rozumiem dlaczego po nie sięgnęłam. Dla tej chwili ułudy we wszechogarniającej beznadziei.
Oczywiście, że to pomaga i oczywiście, że tylko na trzy godziny. 
Nie jest łatwo w nędznym stanie przez miesiące zawodzić się na wszystkich bliskich lub nieco bliższych osobach, więc pękłam. Chociaż czuję, że mam siłę, by nie bać się samej być ze światem, to wtedy nie dałam rady.
W najczarniejszej chwili akurat miałam pod ręką wyjście ewakuacyjne świata. Ze strachu odrzuciłam wszelką pomoc
i życzliwość, i skorzystałam z tego wątpliwego asa w rękawie.

Tak to jest, małe, samotne i wystraszone dziewczynki są bardzo płochliwe.
Dobrze byłoby z tego wyrosnąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz